Epitafium dla Męża
Żegnałam się z Tobą etapami i kilkakrotnie... Pierwszy raz w szpitalu, gdy odchodziłeś po raz pierwszy. Choć dziś wiem, że to nie był Twój pierwszy raz. Ale wówczas dosłownie odchodziłeś fizycznie i duchowo, "bez wprawy", jak w wierszu Szymborskiej. Wplotłam siłą palce mojej dłoni w Twoje palce i chciałam poczuć ostatni raz Twój dotyk. To nie było to. Głaskałam Twoje przedramiona, klatkę piersiową, twarz, muskałam Twoje brwi. Wiedziałam, że stanie się to, co nieodwołalne. Mówiłam do Ciebie. Ty wiesz co. Podobno słuch jest zmysłem, który najdłużej pozostaje aktywny. Jeśli mnie słyszałeś, wiesz, co czułam. Byłam przy Tobie w tej drodze. Jak zawsze. Czy byłam dobrą żoną? Nie wiem. Czy byłeś dobrym mężem? To także trudno mi ocenić. Wiem jedno - byliśmy razem na dobre i na złe. Do końca. Do śmierci. Tak jak przyrzekaliśmy sobie na ślubie. Drugi raz pożegnałam Cię na pogrzebie. To było niezwykłe, metafizyczne uczucie. Odleciałam. Ponad ten cały fizyczny świat. Nie b